Arabizacja Zakopanego czy Zakopianizacja Bliskiego Wschodu?

Zakopane przeżywa oblężenie turystów z Bliskiego Wschodu. W Arabii Saudyjskiej jeśli ktoś nie ma w apartamencie 100 par góralskich kapci i zdjęcia z misiem na Krupówkach to uchodzi to za towarzyski obciach.

– Buried-Town…Zakopane… – rozmarzył się pod najwyższym budynkiem w Rijadzie, okryty tradycyjną arabską galabiją z naszytym emblematem oscypka – anonimowy szejk z ciupagą. Byłem tam na romantycznym wyjeździe  z trzecią, piątą i ósmą żoną. Kurs miejscowej waluty – „dutka” stoi teraz nisko (4 dutki to jeden dollars), także stać nas na  wynajęcie sobie na tygodniową wyłączność – calusieńkiego schroniska w Morskim Oku wraz z człowiekiem-misiem z Krupówek, który w pluszowych rękawiczkach masuje po hidżabach nasze żony i rozkosznie przytula ich piersi do futra..

– Choć nie ukrywam – kontynuuje – dobrze się targują i wiele musimy się od nich nauczyć.. Na świecie mówi się, że 'ktoś targuje się jak Arab’, u nas natomiast – od kilku miesięcy – używamy zwrotu 'targuje się jak Zakopiańczyk’. Poza tym mamy dużo cech wspólnych – też czasem bijemy swoje żony i głosujemy w wyborach na partię Boga. Myślę, że wiele rozwiązań z Zakopanego można zaadaptować na Półwyspie Arabskim, o ile nie dotarły do nas wcześniej w epoce wypraw krzyżowych. Już teraz wszędzie poszerzamy autostrady i robimy na nich ekspresowe pasy dla dorożek do 'Morskiego Oka’. Choć u nas staw trochę większy i wołamy na niego „Morze Czerwone”, ale klimat równie męczący i konie pocą się jak Kazik na koncercie.

– Furorę robi też kwaśnica, podawana u nas w tortilli z dodatkiem mięsa z  warg wielbłąda – dodaje – niektórzy specjalnie latają na Podhale po kapustę. Tylko tam ma ona specyficzny posmak dymu z podeszw butów “Wojas” z Nowego Targu, którego nie da się zastąpić nawet zapachem przypalonej w benzynie cieciorki. W Rijadzie przyjęły się także góralskie napoje regionalne – np. szejk o smaku oscypka obtoczonego kosodrzewiną.  

-Chcielibyśmy Zakopane przenieść do Arabii Saudyjskiej, dlatego za każdym razem gdy tam jadę odłupuję kawałek Giewontu i zabieram do bagażu podręcznego. Podobnie robią moi znajomi. W sumie wywieźliśmy już kilka ton góry i pieczołowicie sklejamy ją u siebie. Oczywiście górale są przyspawani do Giewontu jak my do Palestyny i nie dadzą sobie rozebrać całej góry, ale zanim się zorientują o co kaman – brakującą część masywu uzupełnimy pustynnym piaskiem zmieszanym z odchodami wielbłądów i zrobimy z niego turystyczną abstrakcję. Na szczycie zamiast krzyża postawimy meczet, aby nikogo nie raziło w oczy.

O opinię zapytałem również anonimowych mieszkańców Zakopanego. Niektórzy, na widok człowieka z długopisem i notatnikiem chowali się w kosodrzewinie lub wskakiwali do potoku. Inni chętnie wyrażali swoją opinię:

-Zakochaliśmy się w Arabach – mówi kandydat na burmistrza Zakopanego Omar Ibn Gąsiennica – I nie mam na myśli koni – uściśla. Dają Podhalu to co nigdy nie mógł nam dać polski turysta – dutki i nieskrępowany respekt dla naszej kultury. Są nawet bardziej religijni niż typowy polski góral – modlą się pięć razy dziennie z nosem zwróconym w stronę Nosala – wyrażając w ten sposób swój zachwyt Tatrami. Z szacunku dla ich narodowej szczodrobliwości podnieśliśmy nawet ceny – od teraz każdy mieszkaniec Bliskiego Wschodu będzie mógł płacić o połowę więcej za parkowanie. W planie jest również zrobienie specjalnego toru wyścigowego dla ferrari na rozbiegu skoczni narciarskiej, aby każdy mógł cyknąć sobie fotkę w  rozpędzonym bolidzie zjeżdżającym w kierunku malowniczej buli na surowym tle Giewontu.  

-Przygotowaliśmy dla nich moc atrakcji – informuje anonimowy pracownik biura podróży ‘Dutki-tour’ rozkładając przede mną folder reklamowy wielkości plażowego parawanu – Popatrz Pan na tą mapę. Wykonaliśmy specjalną bramkę na szlaku na Gubałówkę, aby każdy Arab mógł dać ujście swojej hojności i sypnąć pięcioma dutkami za każdą ‘szczytującą’ w jego towarzystwie ’niewiastę. Kobiety czują się docenione a ich małżonkowie pękają z dumy mając możliwość wyjęcia portfela w tak widokowym miejscu. 

-Celujemy przede wszystkim w atrakcje, które u nich nie istnieją. Co kilka dni mamy pokazy deszczu i imprezę – ‘gonienie świstaków’. Są zachwyceni. Staramy się połączyć rozrywkę z lokalnymi potrzebami. Od kiedy przestali przyjeżdżać polscy turyści nasze świstaki strasznie się rozleniwiły i zaczęły ucinać sobie drzemkę na szlakach. Teraz to niemożliwe, bo w każdym momencie może ich zaskoczyć mściwy  Muzułmanin z mieczem, nahajką lub trotylem.

-Ekolodzy również są z nas coraz bardziej zadowoleni. Zamiast umęczonych  koni przy wjeździe do Morskiego Oka coraz częściej używamy wielbłądów. Do garbów wstrzykujemy RedBulla, aby zwierzęta bardziej żwawe i uśmiechnięte. Udało nam się skrócić czas  dojazdu do schroniska o połowę. 

-A to tylko początek – wtrąca się jego syn student – góral-genetyk (na pierwszym roku studiów w Poroninie) – bo już pracujemy nad skrzyżowaniem wielbłąda z kozicą. Taki nowo-twór pokona drogę z Łysej Polany na Rysy w 10 minut, wliczając w to przerwę na siku wśród cisów, a może nawet solidną kupę na połoninie. Nasz projekt – funkcjonujący pod roboczą nazwą – ‘Wielkoza’ – odbił się szerokim echem w Sudanie i prawdopodobnie już niebawem stanie się pośrednim ogniwem między tradycyjnymi karawanami i pendolino.

Wtem cicho szeleszcząc zza pieca wychyla się niczym zaskroniec córka właściciela ‘Dutki-tour’ z twarzą zakrytą czarną burką. Nieśmiało włącza się do rozmowy:

-Od kiedy zaprzyjaźniłam się z Arabkami wiele się od nich nauczyłam. Weźmy np. takie RODO – u nas to gąszcz przepisów, w których trudno się połapać. A przecież wystarczy zakryć twarz burką i problem jest rozwiązany. Poza tym w takim nakryciu głowy kobieta mniej się starzeje, a nawet jeśli to zachodzi to tego  nie widać. Na instagramie nie trzeba już włączać filtrów odmładzających, bo wszystko jest gładkie jak tafla Czarnego Stawu po przymrozkach.

-A poza tym muzułmańscy mężczyźni mają jedną ważną przewagę nad góralskimi chłopcami: NIE PIJĄ – wykrzykuje z przekąsem.

 Jak widać wymiana kulturowa pomiędzy szeroko pojętym Islamem i Zakopanem wkroczyła w fazę rozkwitu. Po epoce wypraw krzyżowych okazało się, że wskrzeszona kryzysem finansowym ‘Miłość do dutków góry przenosi’’. Dlatego ze spokojem na duszy można umieścić w herbie Zakopanego, (przedstawiającym krzyż na Giewoncie) żółty półksiężyc, a arabską flagę wzbogacić o oscypka. Oczywiście znajdą się osoby, które będą starały się poróżnić Bliski Wschód z góralami. Od razu ucinam ich dywagacje – jak widać nie ma większych różnic.  

 JM (znany badacz kultury góralskiej, w wolnych chwilach arabista. Lub odwrotnie…)

RSS