Dlaczego prasa pyta zamiast informować?

Portale “newsowe” zasypują użytkowników egzotycznymi pytaniami. Przodują profile gazet lokalnych, które po przejęciu przez Orlen oprócz formowania hotdoga robią to samo z umysłami ludzi. Kiedyś rolą dziennikarza było informowanie – dzisiaj jest nią zasypywanie gawiedzi błahymi pytaniami, na poziomie intelektu Piotra Żyły – zwykle ulotnego niczym rozlana benzyna . Ustandaryzowany wskaźnik popier*olenia profili prasy lokalnej (UWPPPL Index) znalazł się na poziomie ozonosfery i konkuruje już tylko z osobami rozbijającymi sobie jajka na głowie na Tik Toku.

Zastanawiam się jak wygląda proces rekrutacji “dziennikarza” do obsługi np. facebooka w lokalnych mediach. Może np. tak:

Kandydat: Dzień Dobry – Ile będę zarabiał? Jakie są premie? Zostałem przyjęty?

Redaktor naczelny: No złoto. Zadaje Pan tyle pytań, że dość tego, że został Pan zatrudniony to będzie Pan parał się obsługą naszych mediów społecznościowych w roli pytacza”

Kandydat: Od czego zacząć?

Redaktor naczelny: Niech Pan zada pytanie czytelnikom o co ich pytać.

Kandydat: Serio?

Redaktor naczelny: Kto pyta nie błądzi

Kandydat: A kto to jest Pyta?

Redaktor naczelny: Widzę, że już w pierwszym miesiącu dostanie Pan sowitą premię.

Siedzi sobie zatem taki dziennikarz w redakcji – ze smartfonem w dłoni i pokrytą pajęczyną klawiaturą na dnie szuflady i zastanawia się nad napisaniem elektryzującego posta wzbudzającego powszechne zafrapowanie internautów.

Wokół niego toczą się wojny, AI wydostaje się spod kontroli, gdzieś ktoś przywłaszcza państwowe/samorządowe pieniądze lub ważne śledztwo z niewiadomych przyczyn ugrzęzło gdzieś w prokuraturze,. Rwąca rzeka ważnych tematów przepływa koło jego głowy niczym główny nurt Orinoko. Wybór wydaje się trudniejszy niż oczyszczenie stajni Augiasza patyczkiem do uszu.. Tymczasem dziennikarz niczym pomysłowy Dobromir dostaje filozoficzną piłką lekarską w głowę, wynurza się z wanny wypełnionej wodą sodową i wykrzykując “Eureka” pyta internautów: “Jaki nosicie numer buta?”

Odpowiada mu Irena – “numer 37” i dostaje 10 lajków. Potem internauta – Józek, który pisze o tym, że obecnie nosi 42, ale kiedyś nosił 37. Waldek wspomina, że też zakłada 42, czym zdobywa sobie empatię Józka i sam odczuwa z nim dużą solidarność. Karuzela zaczyna się nakręcać, bo Irena nagle odkrywa, że w sumie 36 też pasuje na jej stópkę, o czym raczy poinformować 5 tysięcy czytających ją osób. Cały Radom i pół Warszawy zaczyna żyć zmieniającą się rozmiarówką Ireny. Cała Polska ulega irenokreacji – od sklepu z kozimi serami w Ustrzykach Górnych, aż po Biedronkę w Świnoujściu – wszyscy zaczynają się interesować egzystencją trzewikowej celebrytki . Oczyma wyobraźni widzę Irenę jak w czasach renesansu, gdzieś w Mediolanie – wkracza do opery w przebraniu chłopki i z klapkiem w dłoniach przedziera się przez zapełnioną do ostatniego krzesła widownię – naszpikowaną wytwornie ubranymi znawcami sztuki, wdrapuje się na scenę i obwieszcza wszystkim zgromadzonym, że jej numer buta to teraz 36. Pełny uznania tłum klaszcze, a potem jeszcze wsadza Irenę w lektykę i paraduje z nią przez 3 dni po całym mieście.

‘Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi’ – jak głosiła maksyma wygłaszana na wielu uczelniach jeszcze kilkanaście lat temu. Nikt nie przewidywał wówczas, że pojawią się media społecznościowe łamiące tę regułę. No bo jak odpowiedzieć na pytanie zadane przez dziennikarza głównego nurtu mediów – ‘Gdzie sika pani z kiosku ruchu?’ ? Możliwą odpowiedzią jest np. – “w żółte strony Rzeczpospolitej”. Niemniej jednak wielu czytelników od rana łamie sobie głowy traktując pytanie co najmniej jak zadanie maturalne lub teleturniej “Miliarderzy”. Po to aby po raz setny odpowiedzieć, że pani z kiosku ruchu sika w zaprzyjaźnionym sklepie obok – dając tym samym popis swojej mądrości życiowej i panowaniem nad sytuacją.

A może przesadzam i za tysiąc lat, już po katastrofie nuklearnej, jacyś cyfrowi archeolodzy będą zastanawiali się jak żyło się w latach 20-tych XXI wieku:

– W poszukiwaniu sensu życia w prasie lokalnej ludzie zadawali sobie egzystencjalne pytania o podłożu pozytywistycznym. Szeroko wymieniali się empirycznymi doznaniami i wchodzili w liczne interakcje o naturze prospołecznej. Emanowali przy tym swoim ‘ja’ wzbogacając kulturowe życie pozbawionej feudalnych klas społeczności. Do typowych przedstawicieli epoki należeli: Irena – autorka wielu komentarzy, w których poruszała tematykę swojego numeru buta oraz Janusz debiutujący w roku 2023 na Tik Toku rozbiciem jajka na głowie.

Niestety nie żyjemy w renesansie, ani w odległej przyszłości i Facebook miast opery we Włoszech, tudzież cyfrowego monumentu osiągnięć ewolucji przypomina bardziej ładnie pomalowaną oczyszczalnię ścieków, w której pęknięta rura sprawia, że cały syf wzbogaca kulturowo lokalny potok, który potem łączy się z podobną, ale już większą rzeką – niosącą do morza całe sterty przetrawionych odpadów. Serfujemy po tym morzu wspinając się na fale interkulturowego budyniu Irenokracji.

RSS