Na wyborach byłem tylko raz. W połowie lat 90-tych. Z lokalu wyborczego wyniosłem długopis. Potem nastał prawdziwy kapitalizm z krwi, kości i wody sodowej. Długopisy zaczęto przymocowywać łańcuszkami do ściany w przebieralni wyborczej. Moja frekwencja udziału w tragedii wyborczej była taka sama jak spożywanie sfermentowanych szwedzkich śledzi – po zaokrągleniu w górę zbliżona do jednorazowości. … Czytaj dalej Polityczna gra w Monopoly